Hejka! Wiosna to był dla mnie czas powtórek do matury, czytania ostatnich szkolnych lektur, no i pisania tego nieszczęsnego egzaminy dojrzałości. Po tym wszystkim rozpoczęły się jednak najdłuższe wakacje mojego życia i myślę, że jakby zliczyć wszystkie książki, które przeczytałam w tym okresie, to nie jest aż tak źle (nie jest tragicznie, ale mogło być lepiej).
A więc pierwszą książką, jaką przeczytałam wiosną jest Tango Sławomira Mrożka. Tango jest ulubioną lekturą większości licealistów, głównie dlatego, że jest krótka, nawet śmieszna, i nie taka trudna do zrozumienia. Czy mi się podobała? Cóż, przeczytałam tę książkę w dwie godziny z przerwą na drzemkę i chyba nie ogarnęłam fenomenu tej książki. To znaczy, to nie tak, że mi się nie podobała, bo to rzeczywiście jedna z przyjemniej czytających się lektur, jednak zdecydowanie nie nazwałabym jej ulubioną.
Ulubionymi nazwałabym zdecydowanie dwie kolejne książki, które udało mi się przeczytać. Wiecie, nigdy nie sądziłam, że książki, które będę musiała przeczytać do szkoły tak bardzo mi się spodobają. Pierwszą z nich jest Rok 1984 Geogre'a Orwella. Ja już wcześniej słyszałam, że ta książka jest bardzo dobra, jednak nie sądziłam, że aż tak. Dawno nie czytałam książki z takim zafascynowaniem jak tę i jestem przekonana, że będę do niej nie raz wracać.
Druga pozycją, która zyskała miano mojej ulubionej lektury jest Dżuma Alberta Camus. Ta książka spodobała mi się od pierwszych stron, a historia w niej opisana na długo wryła się w moją pamięć. To, co najbardziej mi się w niej podobało, to chyba ten uniwersalizm. Każdy mógł utożsamić się z bohaterami, a swoje miasto mógł uznać za Oran. Obie te książki oceniłam 10/10, jednak to chyba jednak Dżuma w większym stopniu skradła moje serce (ale tylko odrobinkę).
Na tym skończyła się moja przygoda z lekturami szkolnymi. Potem chciałam sobie odpocząć od czytania, więc następną książkę skończyłam dopiero za jakiś czas. Było to Ślepnąc od Świateł Jakuba Żulczyka i to kolejna książka, którą pokochałam. Autor w opowieści o dilerze kokainy bardzo dobrze przedstawił realia nie tylko współczesnej Warszawy, ale i całego współczesnego świata. Drugi raz Żulczyk nie zawiódł mnie swoją twórczością i pokazał, że jednak warto czytać polskie książki (nie, żebym kiedyś sądziła inaczej).
Nie przeczytałam w życiu wielu kryminałów, ale Dzieci Gniewu zdecydowanie były z nich najlepsze. Zestawienie w jednej książce mrożącego krew w żyłach motywu masowego zabójstwa i realiów międzywojennego Berlina Paul Grossman idealnie przedstawił w tek książce. Wciągnęła mnie od pierwszych stron.
Ostatnią książką, którą przeczytałam tej pory był Złodziej Cieni, autorstwa Marca Levy. W tej krótkiej książeczce autor w bardzo subtelny i przyjemny sposób pokazał, jak ważne w życiu jest zauważanie nieszczęścia i bólu osób z naszego otoczenia.
Może nie przeczytałam zbyt wiele książek wiosną, ale nie mogę uznać tego zestawienia za nieudane. Wszystkie książki bardzo mi się podobały i jestem pewna, że na długo zostaną w mojej pamięci. W sumie w tym roku przeczytałam trzynaście książek, więc moje postanowienie o trzydziestu książkach w 2017 roku jak najbardziej jest realne.
Jeśli chodzi o lato, to mam kilka pozycji, które bardzo chciałabym przeczytać, ale niczego nie planuję, gdyż wątpię, żebym w najbliższym czasie znalazła dużo czasu na czytanie. Mam jednak nadzieję, że uda mi się przebrnąć przez te kilka książek, które są pierwsze w kolejce. Trzymajcie o to kciuki!
PS. Jeśli chcecie być na bieżąco z moimi postępami czytelniczymi, zapraszam do zaobserwowania mnie na LubimyCzytać
A więc pierwszą książką, jaką przeczytałam wiosną jest Tango Sławomira Mrożka. Tango jest ulubioną lekturą większości licealistów, głównie dlatego, że jest krótka, nawet śmieszna, i nie taka trudna do zrozumienia. Czy mi się podobała? Cóż, przeczytałam tę książkę w dwie godziny z przerwą na drzemkę i chyba nie ogarnęłam fenomenu tej książki. To znaczy, to nie tak, że mi się nie podobała, bo to rzeczywiście jedna z przyjemniej czytających się lektur, jednak zdecydowanie nie nazwałabym jej ulubioną.
Ulubionymi nazwałabym zdecydowanie dwie kolejne książki, które udało mi się przeczytać. Wiecie, nigdy nie sądziłam, że książki, które będę musiała przeczytać do szkoły tak bardzo mi się spodobają. Pierwszą z nich jest Rok 1984 Geogre'a Orwella. Ja już wcześniej słyszałam, że ta książka jest bardzo dobra, jednak nie sądziłam, że aż tak. Dawno nie czytałam książki z takim zafascynowaniem jak tę i jestem przekonana, że będę do niej nie raz wracać.
Druga pozycją, która zyskała miano mojej ulubionej lektury jest Dżuma Alberta Camus. Ta książka spodobała mi się od pierwszych stron, a historia w niej opisana na długo wryła się w moją pamięć. To, co najbardziej mi się w niej podobało, to chyba ten uniwersalizm. Każdy mógł utożsamić się z bohaterami, a swoje miasto mógł uznać za Oran. Obie te książki oceniłam 10/10, jednak to chyba jednak Dżuma w większym stopniu skradła moje serce (ale tylko odrobinkę).
Na tym skończyła się moja przygoda z lekturami szkolnymi. Potem chciałam sobie odpocząć od czytania, więc następną książkę skończyłam dopiero za jakiś czas. Było to Ślepnąc od Świateł Jakuba Żulczyka i to kolejna książka, którą pokochałam. Autor w opowieści o dilerze kokainy bardzo dobrze przedstawił realia nie tylko współczesnej Warszawy, ale i całego współczesnego świata. Drugi raz Żulczyk nie zawiódł mnie swoją twórczością i pokazał, że jednak warto czytać polskie książki (nie, żebym kiedyś sądziła inaczej).
Nie przeczytałam w życiu wielu kryminałów, ale Dzieci Gniewu zdecydowanie były z nich najlepsze. Zestawienie w jednej książce mrożącego krew w żyłach motywu masowego zabójstwa i realiów międzywojennego Berlina Paul Grossman idealnie przedstawił w tek książce. Wciągnęła mnie od pierwszych stron.
Ostatnią książką, którą przeczytałam tej pory był Złodziej Cieni, autorstwa Marca Levy. W tej krótkiej książeczce autor w bardzo subtelny i przyjemny sposób pokazał, jak ważne w życiu jest zauważanie nieszczęścia i bólu osób z naszego otoczenia.
Może nie przeczytałam zbyt wiele książek wiosną, ale nie mogę uznać tego zestawienia za nieudane. Wszystkie książki bardzo mi się podobały i jestem pewna, że na długo zostaną w mojej pamięci. W sumie w tym roku przeczytałam trzynaście książek, więc moje postanowienie o trzydziestu książkach w 2017 roku jak najbardziej jest realne.
Jeśli chodzi o lato, to mam kilka pozycji, które bardzo chciałabym przeczytać, ale niczego nie planuję, gdyż wątpię, żebym w najbliższym czasie znalazła dużo czasu na czytanie. Mam jednak nadzieję, że uda mi się przebrnąć przez te kilka książek, które są pierwsze w kolejce. Trzymajcie o to kciuki!
PS. Jeśli chcecie być na bieżąco z moimi postępami czytelniczymi, zapraszam do zaobserwowania mnie na LubimyCzytać