#1 Linia serc | Rainbow Rowell
12:32Mamy małżeństwo. Georgie i Neil. Georgie- główna bohaterka, Neil- jej obiekt westchnień, czyli to co zawsze. Georgie wystawia swoją rodzinę na rzecz pracy. Na święta zostaje w domu. Neil nie odzywa się do niej, nie dzwoni, nie pisze- nic. Dopiero kiedy Georgie dzwoni do niego ze starego żółtego stacjonarnego telefonu, Neil odbiera. Ale... nadal coś nie gra.
Już dawno nie czytałam takich książek jak Linia serc. Jakiś czas temu stwierdziłam, że to jednak nie do końca klimaty dla mnie, ale potrzebowałam czegoś lekkiego, co znów wbije mnie w wir czytania. Muszę przyznać, że udało się jej.
Z Rainbow Rowell miałam już do czynienia przy Eleonorze i Parku. Nie zachwyciła mnie wtedy, ale nie o tamtej książce będziemy rozmawiać.
Zanim zaczęłam usłyszałam od przyjaciółki, żebym się nastawiła, że początki są nudne. To była prawda. Naprawdę nie mogłam się przebić przez te pierwsze kilkadziesiąt stron. Zapowiadał się wtedy zwyczajny romans, nieszczęśliwa miłość i inne takie. Jednak to, co się stało w pewnym momencie postawiło tę książkę w zupełnie innym świetle. Jestem pewna, że zdecydowana większość czytelników w tym przełomowym momencie odłożyła książkę i zadała sobie pytanie: „Co właściwie się tu stało?”. Trzeba przyznać pani Rowell, że ta książka nie była przewidywalna. Do ostatnich stron nie miałam pojęcia, co może się wydarzyć.
Bardzo podobało mi się to, że autorka przeplatała teraźniejszość z czasami, kiedy Neil i Georgie dopiero się poznawali. Ja ogólnie bardzo lubię ten zabieg, a tutaj pozwolił on nam bardziej poznać bohaterów. Nie tylko głównych, ale też Setha, który, nawiasem mówiąc, był chyba moim ulubionym bohaterem. A co do Georgie i Neila... żadne z nich nie przypadło mi szczególnie do gustu. Ona jest kompletnym przeciwieństwem mnie, a on kompletnym przeciwieństwem faceta, z jakim chciałabym się spotykać. A przynajmniej Neil z przeszłości, bo tego czterdziestoletniego Neila właściwie nie poznajemy. On był taki, wiecie... z zewnątrz wydawał się ideałem, ale gdyby chcieć go poznać bardziej... Nie wytrzymałabym z nim ani jednego dnia.
Poza głównym wątkiem było też bardzo fajnie przedstawione małżeństwo Georgie i Neila. Znacie to, że mąż zarabia, a żona zajmuje się dziećmi? W pewien sposób zniewolenie, sprawienie kogoś całkowicie zależnym. Cóż, tutaj to się właśnie pojawiło, ale całkowicie na odwrót. Georgie pracowała, a Neil był kurą domową. Ona miała wrażenie, że on jej nienawidzi i wiecie co? Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby tak właśnie było. Bo według mnie to najgorsze, co w ogóle może być. A co do innych bohaterów... pozostaje właściwie tylko rodzina Georgie, która, cóż, była świetna. Haether pokochałam od samego początku (powiedzmy, że razem z Sethem byli moimi ulubionymi bohaterami). Mama była taką typową mamą. Pomimo tego, że umawiała się z facetem w wieku jej córki i była dość przebojowa pozostawała mamą.
Rzeczą, która szczególnie mi się nie podobała, było to, jak autorka ominęła temat pracy. Georgie została w LA ze względów zawodowych, a tak naprawdę nie pracowała prawie wcale! Prawie nie chodziła do tej pracy, a jeśli już się tam pojawiła i tak nie pracowała. No i wątek związany z tym nie wyjaśnił się, a szkoda, bo bardzo mnie interesował.
Podsumowując, uważam, że ta książka była w porządku. Podobała mi się, jak na taką młodzieżówkę. Myślę, że dużą rolę ma tutaj ten element zaskoczenia. Chociaż muzę przyznać, że towarzyszyła mi również przy czytaniu ta malutka iskierka irytacji, bo bohaterowie zachowywali się tak, a nie inaczej.
4 komentarze
Oj, nie. Młodzieżówki nie są dla mnie ;/ A przy okazji, nominowałam Cię do LBA :) Zerknij: https://szczerze-o-ksiazkach.blogspot.com/2016/09/liebster-blog-award.html
OdpowiedzUsuńNie nazwałabym Linii serc młodzieżówką, chociaż nadaje się do przeczytania także przez nastolatki ;) Mnie niezwykle urzekła prostota i subtelność tej powieści, która toczyła się spokojnym rytmem charakterystycznym dla małżeństw z długim stażem. Nie ubarwiała niczego, nie idealizowała. Uwielbiałam czytać przede wszystkim o początkach związku Georgii i Neila, to było wspaniałe, czasy teraźniejsze już tak bardzo mnie nie interesowały, ale ogólnie to dobra powieść.
OdpowiedzUsuńBooks by Geek Girl
Byłam bardzo zawiedziona tą książką ;(
OdpowiedzUsuńSzkoda, bo liczyłam na świetną i lekką młodzieżówkę jak Ty ;)
Pozdrawiam!
Jakoś do Rainbow Rowell nie ciągnie mnie specjalnie i gdy czytam recenzje jej książek nie czuję się też specjalnie zachęcona.
OdpowiedzUsuń