O, śmierci.
11:36 ( Na wstępie ostrzegam o spoilerach ):
Autora nazywamy śmieciem, nieślubnym dzieckiem samego szatana. Zagłębiamy się w to.
Chorujemy na depresję. Ćwiartujemy własne, psychologiczne ciała. Nikt z nas już tego nie wyjdzie. Patrzcie na to. Oto książka. Kocham ją, ale drę jej stronice. Oblewam ją krwią która leje się z mych oczu, bo nie starcza mi już łez. Rzucam ją w kąt. Depcze. Skacze. Rozbieram się i ubieram. Tak przez cały dzień. Żeby zapomnieć i o tym nie myśleć. To chore. To mnie zabija jak zabiło ich... ich wszystkich... setki, tysiące postaci... które pokochałem i którym wciąż i wciąż nie pozwalam odejść.
Sztandarowy przykład!
To gra o tron! I inne części Pieśni Lodu Lodu Lodu i Ognia ( nie igraj z nim! )
Masz Ty! Pierwsza część. Ned Stark! Pokochany przez miliony. Zginął. Ot tak. Jedziemy dalej. Robb Stark. Wielki król północy. Kogo to obchodzi? Syn wielmożnego pana ojca swego Neda. Zginął. Bo tak i tyle. Autor stwierdził, że to dobra opcja. Czytelnik ma się zamknąć i czytać.
Stannis. Twardy był. Przyznam szczerze, że naprawdę robił wrażenie. Nawet się go bałem. Bezwzględny cham bez serca, ale zaraz zaraz... czemu ja używam czasu przeszłego? No tak...
Był i nie ma. Poza tym jego bracia Robert i Renly też lepsi nie byli. Wyparowali jak jak grom z jasnego nie ma. Trzech jeźdźców zapadło się pod ziemię. Zostaliśmy tylko my. Płaczki.
Pamiętajcie możecie być też umięśnieni jak Drogo, ale zginiecie przez kobietę albo na przykład posiadać sobie skarbeńki i wszystkie armie świata to zabije was syn, gdy akurat będziecie czytać gazetę w wychodku, co spotkało Tywina. Ginął też narwaniec Oberyn i znienawidzona żmija Joffrey ( to akurat plus ). Także mniej znane postacie wyryły się w pamięci jak na przykład Syrio Forel. Wspaniały człowiek.
Były też nieśmieszne żarty jak w przypadku Jona Snowa, ale wolę nie wspominać.
Tak więc tu ginęli wspaniali ludzie i totalne dna, ale mimo wszystko to było straszne... jedyny plus, że no wiecie, ginie tu tak wiele głównych postaci, że prawdziwym protagonistą staje się już tylko śmierć.
" Władca Pierścieni "
Hmm... Aragorn? Dożył. Dożył. Gandalf? Też. Legolas? Ano. Gimli? Myhy. Ta! A Frodo, a Sam a Pippin reszta hobbitonu a Faramir!? Arwena? No żyją. Co z tego. Kogo to obchodzi. Zabierzcie ich precz. Nienawidzę tej trylogii za coś okropnego. Boromira nie ma. Nie pogodzę się z tym. Co za tragedia. Boże. Co z tego, że zamknięty w sobie, że trochę bufon i wszystkowiedząca bestia. To wzór cnót. Chciałbym, by żył, lecz nie. Nie ma go już z nami. Odszedł. Czytasz trylogię do końca, ale go już nie ma. Skończyłeś. Dobro wygrało. Ty czujesz pustkę, bo twoja ulubiona postać poległa na początku. Minuta ciszy dla bohatera Śródziemia.
" Wiedźmin "
Wielbię Sapkowskiego. Nawet chciałem być jak on. ( Tylko nie pod względem budowy ciała ). Jego styl. Ironię. Bezkompromisowość. Właśnie, właśnie. Najbardziej zaś pokochałem Geralta z Rivii. Białowłosy. Jego ciało. Zmysły aż szaleją taki był wspaniały! Był bo odszedł. Niektórzy mówią, że zakończenie może trzeba odczytać inaczej... ta jasne. Trzeba to się pogodzić z jego śmiercią. To przykre ( teraz tak mówię, a na początku rzucałem przedmiotami, rwałem włosy z głowy ). Chorobliwie cierpiałem. Nadal cierpię. Zginać od kos wiejskich meneli. Dajcie spokój...
To koniec. Nie ma już nic. :)
Żegnajcie. 1 listopada. Wspominam was po raz ostatni. Już nie płaczę.
6 komentarze
śmierć Neda w Grze o Tron chyba wszystkich zaskoczyła, a później poszło z górki. ;) jedynie Dany nie mogę się doczekać, żeby Martin uśmiercił. ;)
OdpowiedzUsuńa w Wiedźminie ciągle mam nadzieję, że oni po tej śmierci i tak będą gdzieś razem i szczęśliwi. ;)
zaś mnie zawsze bardzo wzruszały śmierci w Harrym Potterze i kilku postaci nie byłam w stanie odżałować. ;/
pozdrawiam.
http://poprostumadusia.blogspot.com/
Myślałem czy by nie dodać Harrego, ale jednak się nie skusiłem. Czemu Dany!?
UsuńO matko, to jest straszne, gdy zabierają moich ukochanych bohaterów :< Ostatnio przez 150 stron ryczałam jak 5-latka przy ostatniej części "Darów anioła", gdy zabili Sebastiana, niby czarny charakter, a tak go polubiłam :(
OdpowiedzUsuńRacja. Fakt. Głowa do góry! Będzie jeszcze wielu wspaniałych bohaterów! ( Tak to ironia... )
UsuńUwielbiam Władcę Pierścieni i zgadzam się z Tobą, że Boromir powinien być obecny do końca powieści. Również na początku, gdy zapoznawałam się z ta lekturą, ciężko było mi pogodzić się z jego śmiercią. Z czasem jednak zaczęłam sobie tłumaczyć, że może jednak ta jego śmierć była czymś ważnym...
OdpowiedzUsuńZ pewnością. Mimo wszystko jednak do teraz nie mogę się z tym pogodzić.
Usuń