#5 Beatrycze i Wergili | Yann Martel

13:47


Autor: Yann Martel
Tytuł: Beatrycze i Wergili
Tytuł oryginalny: Beatrice and virgil
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 240
Rok wydania: 2010






"O czym jest pańska książka?" - To pytanie padło w Beatrycze i Wergilim dwa razy. Odpowiedzieć na nie musiał najpierw, na samym początku powieści, główny bohater Henry, a na prawie samym końcu - Henry Taksydermista. Jednak żeby zrozumieć książkę Yanna Martela, czytelnik musi zadać sobie to samo pytanie: O czym jest Beatrycze i Wergili? 

Jeżeli ktoś nie kojarzy Yanna Martela, pozwolę sobie zauważyć, że jest on autorem Życia Pi, które kojarzy chyba każdy. I chyba każdy, albo zdecydowana większość, oceniając Beatrycze i Wergilego porównuje ją właśnie do poprzedniej, dużo bardziej popularnej książki pisarza. Cóż, ja tego nie zrobię, bo najzwyczajniej Życia Pi nie czytałam.
Nie wiem, czy każdy czytelnik miał takie odczucia, ale ja przez praktycznie całą książkę nie wiedziałam, o czym ona jest, dlatego trudno mi ją teraz opisać w kilku słowach. Jedyne, czego dowiedziałam się przed przeczytaniem książki było, że jest ona o Holokauście. Nigdy wcześniej nie czytałam książki na podobny temat i nie bardzo wiedziałam czego się spodziewać. Próbowałam powiązać tą całą, momentami bezsensowną treść z Holokaustem, ale wtedy wszystko jeszcze bardziej nie miało sensu.

Głównego bohatera, Henry'ego, poznajemy w momencie, gdy jego druga powieść odnosi sukces. Postanawia napisać kolejną książkę, trochę nietypową, bo dwustronną. Jednak pomysł ten okazuje się kompletnym niewypałem. Henry zrywa z pisarstwem, wyprowadza się, zapisuje się na lekcje muzyki, do koła teatralnego- słowem- zaczyna nowe życie. Nadal jednak dostaje listy od fanów, na które regularnie odpisuje. Jeden z tych listów jest dość nietypowy. Poza dziwnym opowiadaniem i jeszcze dziwniejszym fragmentem sztuki teatralnej, zawiera tylko krótką wiadomość: "Potrzebna mi Pańska pomoc."

Bardzo podobało mi się to, jak autor wplótł sztukę taksydermisty w główną akcję książki. Zrobił to w taki sposób, że czasem zastanawiałam się, czy to właśnie sztuka nie jest główną akcją, a wszystko co wokół tylko tłem. Jednak po dłuższym zastanowieniu, myślę, że żadna z tych części nie jest ważniejsza. Sama sztuka nie miałaby sensu bez reszty, a i ta reszta nie miałaby sensu bez sztuki.
Pierwsze, co rzuca się w oczy po otwarciu książki to ogromne litery. Serio, przez moment zastanawiałam się, czy to nie przypadkiem książka dla dzieci. Uznałam jednak to za plus, dodatkowo książka nie jest długa, więc byłam pewna, że będzie mi się ją czytało bardzo dobrze. Czy to prawda? Cóż, i tak, i nie. Do momentu pojawienia się taksydermisty książka była niemiłosiernie nudna. Dopiero wraz z wprowadzeniem do akcji drugiego Henry'ego, a zarazem tytułowych Beatrycze i Wergilego, nie mogłam się wbić, czytało mi się źle, nie byłam ani trochę zainteresowana. Podobał mi się styl Yanna Martela w tej książce. Nie możemy oskarżyć go o nieumiejętność pisania opisów, bo cóż, opisanie gruszki na 8 stron jest nie lada wyczynem. Co jeszcze: bardzo podobało mi się to, że miejsce głównej akcji nie było okeślone, autor opisał je jako "jedno z tych wielkich światowych miast, które stanowią światy dla samych siebie", ale nigdy nie powiedział, jakie dokładnie jest to miasto.
Bohaterowie ludzcy nie byli tutaj super wykształceni. Byli oni raczej tylko narzędziem autora do pokazania prawdy. Byli ważni, bez nich nie byłoby tej opowieści, jednak odniosłam wrażenie, że Martel miększą uwagę przywiązał do Erazma i Mendelssohn- zwierząt domowych Henry'ego, no i oczywiście do najważniejszych postaci książki- Beatrycze i Wergilego. Chciał aby byli idealni, na tyle, na ile idealni mogą być osioł i wyjec.
Aby odpowiedzieć na pytanie, o czym jest Beatrycze i Wergili, przybliżę wam trochę postać taksydermisty, bo to on jest tutaj chyba najważniejszy. [Taksydermia - sztuka montażu lub reprodukcji, najczęściej poprzez wypchanie, martwych zwierząt na wystawę]. Pomimo tego, że był on w podeszłym wieku, czasem miałam wrażenie, jakbym miała do czynienia z nastolatkiem, co z resztą zauważył także Henry. Był trochę niezrównoważony, miał obsesję na punkcie swojej sztuki i swojej profesji. Przez całą książkę pozwala nam myśleć o sobie, jako o obrońcy zwierząt, ale jednocześnie wypycha je, ich śmierć ekscytuje go. 
Beatrycze  Wergili pokazuje nam jak wielkim tyranem potrafi być człowiek, czasem nawet nie zdając sobie z tego sprawy i, bardzo często, dla rzeczy i osób, które najbardziej kocha. 

9,5/10

A Wy czytaliście Beatrycze i Wergilego? Jakie jest wasze zdanie o tej książce? A może jeszcze nie czytaliście? W takim razie dajcie znać, czy Was zachęciłam!

 

ULUBIENIEC TYGODNIA

Myślę, że tutaj nie mogę podać nic innego jak właśnie Beatrycze i Wergili.
A Wam co szczególnie podobało się w tym tygodniu?

You Might Also Like

0 komentarze

Bardzo dziękujemy za Twoją wizytę na naszym blogu!
Nie wymieniamy się komentarzami i obserwacjami, ale jeśli zdecydujesz, że nasz blog jest interesujący i chcesz nas śledzić na bieżąco, będzie nam bardzo miło. Zachęcamy do wrzucania w komentarzach linków do siebie, bo lubimy się odwdzięczać!