BOOK TOUR #10 Uratuj mnie | Anna Bellon

05:57

Kolejny raz wzięłam w book tourze, tym razem u Zaczytanej Wiedźmy. Gdybyście chcieli się dowiedzieć, o co chodzi, zapraszam na bloga Wiedźmy, lub do mojego poprzedniego postu.
A tymczasem zapraszam do przeczytania recenzji Uratuj mnie Anny Bellon.





Autor: Anna Bellon
Tytuł: Uratuj mnie
Wydawnictwo: OMGBooks
Rok wydania: 2016
Liczb stron: 352





Maia, po śmierci brata, zamyka się na świat. Traci kontakt ze znajomymi. Wszystkich odrzuca, więc oni również szybko rezygnują z jakichkolwiek prób porozumienia się z nią. Jedynie Kayler, nowy uczeń, który nic nie wie o reputacji Mai, stara się do niej jakoś dotrzeć. Zresztą jego przeszłość również nie była zbyt kolorowa.
Przeczytałam tę książkę z czystej ciekawości. Kojarzyłam Annę Bellon z Wattpada, na którym sama tworzę, także wiecie – wydanie książki, która była pisana na tym portalu to taki mały sukces naws wszystkich. Nie spodziewałam się kokosów, bo słyszałam o niej raczej negatywne opinie, ale chciałam się przekonać sama, zanim ocenię. Czy zostałam pozytywnie zaskoczona? Moje pierwsze wrażenie było bardzo negatywne, żeby nie powiedzieć koszmarne. Miałam wrażenie, jakbym czytała to, co czytałam już miliony razy. Szara myszka, która mimo wszystko ma cięty język, albo bohater, który wielokrotnie zmieniał szkołę? To byłoby w porządku, gdyby tę książkę napisała trzynastolatka, która nie ma rozeznania co było, a czego jeszcze nie. Na pewno nie jest to okay, gdy autorką jest dwudziestojednoletnia dziewczyna, która zapewne „siedzi” w podobnych klimatach od dawna. I możecie mi teraz zarzucić, że dwadzieścia jeden lat to nie jest dużo, że dziewczyna jest niedoświadczona, że powinnam ocenić ją łagodniej, bo to jej debiut, ale na Wattpadzie znajdziecie wiele dojrzalszych i mniej schematycznym powieści od młodszych autorów niż Anna Bellon.
Wracając do fabuły: przez pierwszą połowę męczyłam się niemiłosiernie. Te wszystkie typowe rzeczy tak bardzo mnie męczyły, że miałam ochotę odłożyć książkę i nigdy więcej do niej nie wracać. Poniekąd cieszę się, że tego nie zrobiłam, bo druga połowa była odrobinę lepsza. Odrobinę. Pomijając to, że narratorzy przez kilka rozdziałów w jednej chwili kłócili się, a w drugiej kochali, zwracali się do czytelnika (w sensie, tylko w kilku rozdziałach, w reszcie tego nie było), to, że niektórzy bohaterowie byli przedstawiani dwoma różnymi imionami, a niektórzy w ogóle, no i tą schematyczność, było w miarę znośnie.
Pozwólcie, że zatrzymam się chwilę na tych bohaterach. Tak, jak Maia i Kayler byli przedstawieni nawet dobrze, tak o jakimkolwiek opisie pozostałych autorka chyba zupełnie zapomniała. Przez pół książki myślałam, że Mad i Charlie to dwie inne osoby, chociaż mieliśmy do czynienia z jednym Charlie'm Maddoxem. Obydwoje z głównych bohaterów pozornie nie mieli przyjaciół, aż nagle pojawiają się Fay i Blake. Kim oni byli, a zwłaszcza ten ostatni, nie mam pojęcia. Sami Maia i Kayler byli kreowani na outsiderkę z fajnymi odzywkami i kolesia, który ma zostać książkowym crushem każdej czytelniczki i to wyszło Annie Bellon dobrze. Chociaż szkoda, że byli oni tak bardzo jednowymiarowi.
Nie mogę nie wspomnieć o fascynacji muzyką i książkami. Tych dwóch rzeczy nie można nie zauważyć. Muzyki szczególnie. Głównie dlatego, że narracja była przeplatana tekstami piosenek PO ANGIELSKU. To już dla mnie kompletny hit. Autorka zapomniała, że to, że akcja jej książki dzieje się w stanach, nie oznacza, że każdy czytelnik zna angielski, tym bardziej, że watpię, by książka kiedykolwiek przekroczyła granice naszego kraju (i mam nadzieję, że to się nie stanie, bo nie chcę, żeby Polska była kojarzona z czymś tak słabym). Co do książek, odczuwalna jest bardzo mocna inspiracja książkami Colleen Hoover. Ba! Autorka sama wspomina o książkach tej autorki.
Plus dla Anny Bellon, że nie rzuciła w czytelnika na koniec pikantną sceną łóżkową.

2/10

You Might Also Like

13 komentarze

  1. Przez chwilę miałam ochotę przeczytać tę książkę, jednak widzę, że dobrze zrobilam, że ją sobie podarowałam. Mam już dość takich schematów!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zazwyczaj jestem za tym, żeby przeczytać i wyrobić sobie opinię samemu. W tym przypadku krzyczę jednak głośne:"Nie czytaj". Lepiej poświęcić ten czas na lepszą książkę.

      Usuń
  2. Nie czytałam jej i jakoś mnie nie ciągnie. Po Twojej recenzji widzę, że chyba wiele nie stracę ;)

    Zabookowany świat Pauli

    OdpowiedzUsuń
  3. Przed premierą chciałam ją przeczytać, ale po naczytaniu się tylu negatywnych recenzji, podziękuję. XD

    Jools and her books

    OdpowiedzUsuń
  4. Widzę tak dużo negatywnych opinii na temat tej książki i zamiast odpychać mnie od niej one mnie przyciągają! Ale obiecałem sobie, że do maja nie kupię żadnej książki i jak na razie mi się udaje :D
    https://maasonpl.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja znów bardzo jestem ciekawa twojej opinii o tej książce.

      Usuń
  5. Przed premierą miałam wielką ochotę ją przeczytać, bo autorkę kojarzę z Wattpada, który swego czasu był moim uzależnieniem, ale właśnie wtedy zaczęły napływać strasznie negatywne recenzje. Chyba jeszcze nie spotkałam osoby, która by powiedziała, że "Uratuj mnie" to książka warta poznania.
    Buziaki kochana, bardzo przyjemnie tu u ciebie także - obserwuję! :)
    BOOKBLOG

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez nie spotkałam osoby, której podobałaby się ta książka, chociaż jej ocena na Lubimy Czytać jest dość wysoka.

      Usuń
  6. O premierze tej książki huczało w internecie z 2-3 miesiące i wiedziałam, no po prostu wiedziałam, że to będzie chała. I co? I zgadłam. Jak zwykle.
    Powieśc kompletnie nie dla mnie i podziwiam, że tak się z nią męczyłaś i domęczyłaś. Ja bym odpadła i wywaliła ją przez okno. Tak to zwykle bywa z tymi "Hiciorami" -.-
    Kasia z Kasi recenzje książek :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A żebyś wiedziała, że miałam ochotę wyrzucić ją przez okno! Powstrzymalo mnie tylko to, że to książka z Book Touru

      Usuń
  7. O, widzę, że ten sam book tour!!
    I mamy bardzo podobne zdanie. Ale przynajmniej odmóżdżyłam się w stu procentach
    Obserwuję!! ;)

    Pozdrawiam
    To Read Or Not To Read

    OdpowiedzUsuń
  8. To już kolejna negatywna recenzja tej książki, więc raczej ją sobie odpuszczę:)

    Pozdrawiam
    ifeelonlyapathy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Auć. Aż tak krytycznie ją zrecenzowałaś. Mnie się nawet podobała. Ale zachwytów też nie było.

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękujemy za Twoją wizytę na naszym blogu!
Nie wymieniamy się komentarzami i obserwacjami, ale jeśli zdecydujesz, że nasz blog jest interesujący i chcesz nas śledzić na bieżąco, będzie nam bardzo miło. Zachęcamy do wrzucania w komentarzach linków do siebie, bo lubimy się odwdzięczać!